Gościnne zapiski – Co miał pod powiekami Andrzej Wajda?

wladyslaw strzeminski

Wprowadzenie

Czym są powidoki? Profesor Władysław Strzemiński objaśniał to tak: wpatrujesz się w to, co cię otacza, a potem zamykasz oczy. To co widzisz pod powiekami to właśnie powidoki.
Strzemiński był znanym przed wojną i cenionym malarzem awangardzistą (cenionym oczywiście przez tych, co cenili awangardę). Po wojnie jednak losy wybitnego artysty potoczyły się tragicznie. Wyrzucono go z pracy w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, doprowadzono do poniżenia i nędzy. Zmarł na gruźlicę w 1952 roku.

Andrzej Wajda studiował w tym czasie malarstwo w Krakowie. Należał do kółka samokształceniowego, założonego przez Andrzeja Wróblewskiego, może najwybitniejszego polskiego malarza powojennego. Te lata były czasem wyborów artystycznych, życiowych, ale również ideowych Wajdy, nic więc dziwnego, że do tego okresu powrócił w swojej twórczości. Można się raczej dziwić, że wrócił tak późno, dopiero w swoim ostatnim filmie.
Jaki więc obraz lat czterdziestych i wczesnych pięćdziesiątych został pod powiekami Andrzeja Wajdy?

Recenzja

Recenzenci zgodnie chwalą wierne oddanie tamtej rzeczywistości: ulic, wnętrz, strojów. Ale recenzenci są raczej młodzi i starsi widzowie mogliby wytknąć, że obraz wykreowany przez reżysera jest nadmiernie schematyczny. Recenzenci są zgodni w jeszcze jednym: ganią scenariusz. I trudno się z nimi nie zgodzić, bo weźmy dla przykładu pierwszą sekwencję filmu. Oto na studencki plener, prowadzony przez profesora Strzemińskiego przyjeżdża studentka z innego miasta. Pragnie poznać słynnego malarza. On podchodzi, po raz pierwszy widzimy go z bliska i zaczyna mówić. Co mówi? Może wita się, może coś o pogodzie, może cokolwiek innego, stosownego w takiej sytuacji? Nie. Bohater filmu wygłasza z namaszczeniem dłuższą tyradę na temat warsztatu malarza, a wszystko to wypowiada językiem z podręczników. Na marginesie – odtwórca głównej roli Bogusław Linda zjechał potem scenariusz używając słów wręcz obelżywych. Na niekorzyść scenariusza świadczą nie tylko dialogi, ale też brak wyrazistych postaci i ogólny schematyzm, a na każdy z tych zarzutów przykładów można by znaleźć aż nadto.

Olśnienie

I tak się działo przez pierwszą godzinę oglądania filmu. A potem – przyszło olśnienie.
Tu się wszystko tłumaczy, te niedoskonałości i uproszczenia, tyle że należy podejść do ostatniego dzieła Wajdy z odpowiednim kluczem. Nie wiadomo, czy reżyser tak to sobie od początku zaplanował, czy z niedoskonałości scenariusza Andrzeja Mularczyka uczynił cnotę, ale rzecz jest ostatecznie bez znaczenia.

Jest taka scena. Strzemiński przymiera głodem. Przyjaciele załatwiają mu posadę dekoratora w PSS „Społem” i oto widzimy wybitnego artystę jak pracowicie wykańcza lewą brew na olbrzymim portrecie Bieruta, takim co to wieszano je wzdłuż trasy pierwszomajowych pochodów. Widz pyta w tym momencie siebie: o co chodzi, przecież wcześniej była mowa o tym, że jeśli Strzemiński przyjmie propozycję przystąpienia do obozu realizmu socjalistycznego, to wróci na Akademię Sztuk Pięknych i będzie mieć bezpieczeństwo materialne, uznanie, zaszczyty. Dlaczego więc robi to samo, tyle że za marne grosze?

Można wytłumaczyć to tak, że reżyser pewnie przyspał i wymknęło mu się coś niekonsekwentnego, ale przecież oglądamy dzieło zbyt doświadczonego rzemieślnika. Mało tego, ta scena może być kluczowa w całym filmie. Chałturzyć mogę – zdaje się mówić do nas Strzemiński – ale jako anonimowy dekorator. Nie będę jednak firmował swoim nazwiskiem niczego, co nie byłoby zgodne z moimi najgłębszymi przekonaniami.

Esencja

„Powidoki” są bowiem opowieścią o niezłomnym trwaniu przy własnych przekonaniach. O wierności samemu sobie. Opowieścią, a może bardziej – przypowieścią i w takiej konwencji wszystkie uproszczenia i przerysowania znajdują wytłumaczenie. A że idzie o przekonania artystyczne, stąd tyle miejsca zajmują wywody Strzemińskiego na temat powinności malarstwa, warsztatu twórcy i jego obowiązków.

Smutna refleksja

Ale w tym miejscu nasuwa się nieco smutna refleksja. Dla ilu osób poglądy Strzemińskiego są dzisiaj ważne? To co dla niego było wręcz sprawą życia i śmierci, dla widza z roku 2017 jest tylko zbędną dłużyzną. Mijają lata, mijają poglądy…

W pośredni sposób są obecni w „Powidokach” również inni ważni artyści z tamtego czasu.
Reżyser wybrał do filmu muzykę Andrzeja Panufnika i tu nie sposób oprzeć się refleksji. Otóż Panufnik był na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych znanym i cenionym w Polsce kompozytorem, jednak w 1954 roku wybrał wolność na Zachodzie.A gdyby – ciśnie się refleksja – zacisnął zęby i wytrzymał jeszcze dwa lata, doczekałby się rehabilitacji muzyki awangardowej, bo przecież już w 1956 roku wystartował pierwszy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień.

Poza tym w tle dźwiękowym filmu przewija się „piosenka masowa” (tak to się wtedy nazywało) „Ukochany kraj” z melodią Tadeusza Sygietyńskiego do słów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Gałczyński był postacią tragiczną. W latach, o których tu mowa, regularnie publikował w tygodniku „Przekrój” satyry chłoszczące środowiska źle widziane przez ówczesną władzę, a mimo to władza – w osobie, a jakże ministra Włodzimierza Sokorskiego, który w „Powidokach” ma swoje mało zaszczytne miejsce – często spoglądała na Gałczyńskiego krzywym okiem, bo mimo wszystko był jak na jej gust zanadto mieszczański.

Tajemnica

Poeta zmarł nagle w 1953 roku. Czy rzeczywiście było tak, jak pisze Czesław Miłosz, że targnął się na swoje życie? Miłosz powołuje się tu na rzeźbiarza Alfonsa Karnego, który zdejmował maskę pośmiertną i widział podobno na szyi bruzdę wisielczą. Córka poety Kira Gałczyńska gorąco temu zaprzecza, mówi o zawale, ale bez wątpienia Gałczyński również był ofiarą tamtego systemu.

Irchor

Aby zobaczyć zmysłowe i oryginalne obrazy kobiet autorstwa Ania Luk, kliknij w grafikę poniżej:

ania luk, fitness paintings

Comments (0)

Leave a comment

Your email address will not be published.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.